samotna wyprawa rowerowa na KAUKAZ 2006 by Paweł Robinson Dunaj
 

Główna





SOCHI - jak bezdomny
o 2 w nocy dotarlem do miasta, ktore jest jednym wielkim kurortem....w ktorym mieszkanai maja tylko najbogatsci Rosjanie....a mercedesow i BMW tutaj wiecej niz w calej naszej Polsce:)....jak widac...nie jest to miejsce jakie lubie bo znalezenie "darmowego" noclegu w takich "miastach" nie nalezy do najlatwiejszych"...

Jednak....wczorajszy dzien trtwal az 22 godziny - spalem - stojac....do 1 w nocy nagrwyalem plytki DVD u Siergieja, kolegi Szemila...a o 5 rano byl pociag(pobudka o 4 rano) - 3 godziny snu - masakra...
dlaczego pociag??chodzi o to, ze spedzilem 5 nocy u VOVO i 2 u Szemila....tyle trwal moj odpoczynek -ale warto bylo - KAUKAZ jest cudowny...juz nie moge sie doczekac..kiedy znowu tutaj wroce...cos pieknego...pociagiem- musialem nadropbic kilometry.....niestety nie nadrobilem...bo juz po 5 godzinach w pociagu(!!!-tak jezdza tutaj pociagi:)) i przejechaniu tytlko 150 km, postanowilem zmienic srodek transportu oczywiscie na rower...glownym tego powodem byl fakt, ze na zewnatrz bylo 38 stopni!a w pociagu jeszcze wiecej + duchota:)...
i tak po przejechaniu 150 km na rowerze postanowilem odpoczac....ale jak tylko zsiadlem ze swojej pieknej, choc juz troche dobitej maszyny...zatrzymalem sie czlowiek w FORDZIE TRANSICIE z zapytaniem, czy mnie nie podrzucic- oczywiscie NIE odmowilem...i tak pokonoalem kolejne 200 czy 250 km...ktore prawdopodobnie zajelyby mi kolejne2-3 dni....tylko GORA-dol...roznica wysokosci dochodzace do 500 metrow- i tak non stop - bylem tak szczesliwy....ze hej:)

jeszcze o "dobroczyncach" i tak oto o 2 w nocy dotarlem do Soci wraz z Misza i jego Zienciem. Oboje sie artystami - robia rekodziela, ktore nastepnie sprzedaja w przymorskich miejsocowisciach za astronomiczne ceny:)...
wyobrazcie sobei, ze na pozeegnanie "na pamiec" dostalem obraz wielkosci 60x30 cm. Prawdopodobnie, gdyby nie przyczepka - musialebymm go wyrzucic, bo nie mialbym go gdzie przyczepic..a przede mna jeszcze okolo 3000-3500 km!:).....i tak przez cala wyprawe....ZYC NIE UMIERAC tongue

ale jeszcze wracajac do tematu postu...po prostu jezdzilem po miescie i szukalem jakiejs miejsowcki, gdzie moglbym tylko rozlozyc karimate i spiwor. Znalazlem w samym centrum w parku pod poteznym drzewem..tak duzym, ze galezie zakrywaly ziemie i dzieki temu nikt mnie nie widzial - spalem sobie do 11 w dzien smile..jak sie dzisiaj okazalo ...to "toaleta" kierowcow autobusow....jednak po 22 godzinach na nogach kazde miejsce do spania jest dobre...wazne zeby bylo ciut ciut plasko tongue (jeeszcze tak dobrze podczas wyprawy jak dzisiaj nie spalo mi sie nigdy:)

a propos szczescia : "dostawania" i "znajdowania" rzeczy...dzisiaj "szczescie przeszlo samo siebie"...robiac sniadanie strasznie zachcialo mi sie do toalety...ale papier toaletowy, byl gdzie gleboko na samym wole w worze transportowym.....coz robic....czlowiekowi sie chce.....a bez papieru nic nie bedzie:).....co sie stalo..:) obejrzalem sie za siebie...a tam nowka rolka....no comments more....i tak cala wyprawe...tylko pomysle....jest....... smile

P.S. A wode wzialem z beczkowowzu, ktory akurat w nocy zmywal ulice:)takze...lepszej wody w zyciu nie pilem wink
dodane 06 Aug 2006
0 komentarz




Dodaj komentarz - COS CI LEŻY NA SERCU?:) OPISZ TO! - DZIĘKI! :)

imię/ksywka:

emotikony:

smile wink tongue laughing sad angry crying 




 

Panel Administracyjny
© banner 2006 by Marcin BUCHOO Buchwejc