samotna wyprawa rowerowa na KAUKAZ 2006 by Paweł Robinson Dunaj
 

Główna









ŹRÓDŁO: http://miasta.gazeta.pl/bialystok/1,35235,3435260.html
GAZETA WYBORCZA - "Jest ryzyko, jest zabawa"




Aneta Dzienis 22-06-2006, ostatnia aktualizacja 22-06-2006 19:41


Pasji i pomysłów na życie ma tyle, że mógłby nimi obdzielić innych. Najbardziej jednak kocha rower. To dlatego po raz kolejny zdecydował się na wyprawę rowerową. Tyle że tym razem poprzeczkę ustawił sobie wyjątkowo wysoko. Jedzie sam. Na Kaukaz.


21-latek Paweł Dunaj to na pozór typowy student. W jego skromnym pokoiku na półkach piętrzą się encyklopedie, słowniki i obowiązkowe lektury jeszcze z czasów szkolnych. Ale wśród nich także "Podręcznik survivalu" i "Poradnik harcerski".



- Bo od harcerstwa wszystko się zaczęło - opowiada chłopak. - Miałem 11 lat, kiedy tam wstąpiłem. Dziś dalej działam w hufcu. I czasem, jak tak siądziemy z kolegami, to zastanawiamy się, co my byśmy teraz w życiu robili, gdyby nie harcerstwo? Pewnie pilibyśmy piwo i marudzili.



Harcerstwo dało Pawłowi nie tylko praktyczne umiejętności i pasje, ale i pseudonim: Robinson.



- To była jedna z umiejętności, którą harcerz mógł zdobyć. Ale nie 11-latek. Kto by mnie puścił samego do lasu na 24 godziny? - tłumaczy Paweł.



Wtedy umiejętności nie zdobył. Ale pseudonim został. A wraz z nim chęć ciągłego odkrywania świata. To dlatego Paweł ma każdy dzień zajęty co do minuty. Rano ma wykłady, popołudnia i weekendy spędza na rowerze, nurkując, fotografując; albo w hufcu albo jako ratownik WOPR, pilnując kąpieliska. W niedzielę idzie na mszę i służy jako ministrant. Latem jeździ w góry, zimą - kąpie się z podlaskimi morsami. Jest też zapalonym akwarystą. Kiedyś chciał otworzyć stronę internetową, na której pokazałby wszystkie wydane na ten temat pozycje. Na razie zabrakło mu na to czasu.




Wyprawa na Kaukaz




Zaplanował ją już rok temu. Właściwie tuż po powrocie z rowerowej, letniej wycieczki z Bałkanów. Razem z kolegą przejechał wtedy 2,5 tys. km. Tyle że kolega w Zagrzebiu się złamał. I postanowił wracać do kraju. Paweł więc, chcąc nie chcąc, został sam. Do Polski wracać nie chciał, więc na Słowacji zatrudnił się jako wolontariusz przy sprzątaniu lasu po wielkiej wichurze, która wyrządziła minionego lata ogromne szkody.



- Wtedy zrozumiałem, że na wyprawę najlepiej jechać samemu. Bo człowiek wtedy sam o sobie decyduje. W każdym calu - mówi.



Na poważnie do wyprawy rowerowej na Kaukaz zaczął przygotowywać się kilka miesięcy temu. Zapisał się na siłownię, codziennie jeździł na rowerze. Wyznaczył też trasę i przygotował teczkę z informacjami o swoich dotychczasowych wyprawach m.in. w Alpy i Dolomity. Roznosił je później sponsorom, prosząc o pomoc w sfinansowaniu podroży. I sponsorzy nie zawiedli. Dali m.in. sakwy rowerowe, profesjonalną apteczkę medyczną dla alpinistów, palnik wysokogórski, śpiwory. Ale część akcesoriów Paweł musiał kupić sam. Z pawlacza wyciągnął stary sprzęt harcerski. Na początku czerwca wystąpił też o wizy. Rosyjską i irańską. W najbliższy piątek w Warszawie odbierze je jego mama. Bo Paweł w tym czasie ma sesję na Politechnice Białostockiej, choć przyznaje, że trudno mu się uczyć, bo cały czas myśli o wyprawie.



- Wyjeżdżam ostatniego dnia czerwca albo 1 lipca - opowiada. - Trasa biegnie przez Ukrainę, Gruzję, Turcję, Iran, Bułgarię, Rumunię, Węgry i Słowację. Niestety, nie będę mógł wjechać do Azerbejdżanu ani przejechać drogą lądową granicy rosyjsko-gruzińskiej. Dlatego wybiorę prom i przez Morze Czarne wjadę do Gruzji.



Podczas ponaddwumiesięcznej wyprawy Paweł chce wejść na sześć szczytów, w tym na najwyższy szczyt Europy, ponadpięciociotysięczny Elbrus.




Mamo, wrócę cały i zdrowy




Czego się boi najbardziej?



- Samej Rosji, bo to państwo milicyjne. Boję się, że zostanę okradziony czy pobity. Tym bardziej że nie znam rosyjskiego. No i boję się osiągania szczytów w pojedynkę. Mogę przecież wpaść w szczeliny. Ale jest ryzyko, jest zabawa.



Pawłowi najtrudniej do wyjazdu było przekonać rodziców. Do tej pory starają się go odwieść od wyprawy, jak mogą. A z drugiej strony przyzwyczaili się już, że ich syna nic w domu nie zatrzyma. I teraz też, jak przed każdym innym wyjazdem Pawła, pomagają mu w przygotowaniach.



- Nastawiłem ich już, że mogę zostać okradziony, że może stać się coś złego - mówi rowerzysta. - Ale ja wierzę, że ta wyprawa będzie po prostu fantastyczną przygodą, że wrócę do domu zdrowy i cały. I oni też zaczynają w to wierzyć. Zresztą nie mają innego wyjścia - uśmiecha się Paweł.







dodane 23 Jun 2006
0 komentarz




Dodaj komentarz - COS CI LEŻY NA SERCU?:) OPISZ TO! - DZIĘKI! :)

imię/ksywka:

emotikony:

smile wink tongue laughing sad angry crying 




 

Panel Administracyjny
© banner 2006 by Marcin BUCHOO Buchwejc